Ciałopozytywność, body positive to ostanio dość głośny temat w mediach. Marki modowe prześcigają się w kampaniach, na Instagramie coraz więcej postów oznaczanych jest tym hashtagiem. O co w tym wszystkim chodzi?
Przez ostatnie lata zauważyliśmy dość mocny rozwój Internetu i mediów społecznościowych. Wraz z nim utrwalały się pewne kanony piękna, ludzie szukali ideału, a na większości zdjęć obecny był czasem mocno przesadzony retusz. W pewnym momencie dochodziło do tego, że ludzie na swoich własnych fotkach mało przypominali samych siebie. Utarły się przekonania, że facet musi mieć mięśnie, brodę i bujną czuprynę, a kobieta duże piersi, wydatne usta i wąską talie. To wszystko zmierzało w złym kierunku. Zaczęliśmy wstydzić się tego, jak naprawdę wyglądamy i dążyliśmy do ideałów, których nikt nigdy nie był w stanie osiągnąć, bo ciągle się zmieniały.
Ciałopozytywny czyli jaki?
Na płaszczyźnie tego, w opozycji do całego hejtującego świata powstał ruch body positive. I bardzo dobrze. Mamy jednak wrażenie, że sprawy zaszły trochę za daleko i ciałopozytywność została opatrzenie zrozumiana. Po części stała się wytłumaczeniem na własne zaniedbania w kwestii zdrowia. A nie tędy droga. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
Idea ciałopozytywności w dużym skrócie polega na samoakcpetacji siebie i swojego ciała. Chodzi również o to, żebyśmy nie szukali wyidealizowanych ludzi, a akceptowali to jak wyglądamy naturalnie. Ruch body positive w pewnym stopniu walczy ze stereotypami, uświadamia i pozwala ludziom dobrze poczuć się w swojej skórze. Uczy, że nie warto się wstydzić, że nie ma czegoś takiego jak kanon piękna. Po części otwiera umysł i zmienia myślenie. Nikt nie jest szczęśliwy, kiedy zostaje zaszufladkowany. Ciałopozytywność to wyzbycie się niepotrzebnych kompleksów i poczucie, że jest nam dobrze samym ze sobą.
Nie musimy wstydzić się tego jak wyglądamy. Akceptujmy samych siebie i nie wstydźmy się tego jacy jesteśmy. Pamiętajmy jednak, że wszystko tkwi w naszej głowie. Tutaj rodzą się kompleksy i tutaj tez umierają. Choć walka z nimi jest trudna, warto ją podjąć, bo dzięki temu uzyskamy wolność i niezależność od opinii innych.
Ostatnio jednak zauważyliśmy, że wiele osób postrzega body positive jako promocję otyłości. I w takim aspekcie nie jest to do końca dobre. Oczywiście, że osoby, borykające się z otyłością nie mają powodu do ukrywania się przed światem. Tego chyba nie musimy nikomu tłumaczyć. Jednak pamiętajmy, że pogodzenie się ze zmarszczkami na czole czy cellulitem jest zupełnie czymś innym niż akceptacja otyłości. Chodzi tu tylko i wyłącznie o zdrowie. Włosy na nogach, piegi na twarzy, brak makijażu i inne cechy oraz zachowania, które w społeczeństwie przełamują temat „wyglądowego” tabu nie niosą ze sobą żadnych niekorzystnych konsekwencji dla naszego zdrowia. Inaczej jest jednak z otyłością.
To poważna choroba, ale niestety wielu z nas traktuje ją tylko jako defekt estetyczny. Otyłość jest jedną z najniebezpieczniejszych chorób na świecie. Wpływa na pracę całego naszego organizmu. Niszczy powoli, a nieleczona prowadzi między innymi do insulinooporności, cukrzycy, nadciśnienia, zaburzeń hormonalnych, problemów z układem oddechowym, krwionośnym, bezdechu sennego, a nawet zaburzeń psychicznych.
Statystyki biją na alarm. Już ponad połowa Polaków jest otyła! Trzeba coś z tym zrobić. Należy edukować, przeciwdziałać i promować zdrowy styl życia zanim będzie za późno.
Wielu z nas traktuje ciałopozytywność jako wymówkę dla własnego lenistwa i braku prób walki o swoje zdrowie. Tak być nie może. Do wszystkiego należy podejść z rezerwą i dystansem. Równowaga musi być zachowana.
W ruchu body positive chodzi o zrozumienie swojego ciała, dbanie o nie, życie bez strachu przed oceną, wyzbycie się lęków przed wyjściem do ludzi i samoświadomość, a nie o nicnierobienie i popychanie siebie samego w kierunku choroby.
Być może tym artykułem wbijemy kij w mrowisko. Być może niektórzy się z nami nie zgodzą. Zapewniamy jednak, że chodzi nam tylko o to, abyście zatroszczyli się o siebie, a jeśli macie nadprogramowe kilogramy to, żebyście zmienili swoje nawyki i powalczyli o ich zgubienie – nie dla innych, a dla siebie i dla tego co macie najcenniejsze – własnego zdrowia.