Właśnie minęły nieco ponad 3 miesiące od rozpoczęcia przeze mnie diety karniwora.
O moich spostrzeżeniach z wcześniejszego okresu możecie przeczytać tutaj i tutaj.
W tym miesiącu przyłożyłem się do mojego jadłospisu jeszcze bardziej niż w poprzednich. Nie popełniałem żadnych błędów. Odrzuciłem już całkowicie białko serwatkowe – nie służyło mi. Nie jadłem w ogóle mięsa gorszej jakości. Kupowałem tylko takie z pewnego źródła i ekologiczne. Całkowicie rozstałem się z kurczakiem i serkiem wiejskim. Jadłem tylko dziczyznę i wołowinę od sprawdzonych dostawców, pasztety, smalec, jajka oraz dosłownie kilka plastrów żółtego sera.
Biorąc pod uwagę, że nie spożywam żadnych warzyw, owoców oraz zbóż bardzo dokładnie selekcjonuję mięso, gdyż jest to moje jedyne źródło witamin.
W dalszym ciągu jem systematycznie – jeden albo dwa posiłki dziennie zazwyczaj pomiędzy 13 a 14 godziną. Ilościowo zjadam około 1,2 kg mięsa. Najbardziej służy mi wołowina i dziczyzna. Nigdy nie jadam posiłków wieczorową porą – chcę, żeby mój organizm miał czas na regenerację i odpoczynek. Mój bilans kaloryczny to około 4000 – 4500 kcal dziennie.
Piję dużo wody oraz ziół w połączeniu z masłem, kolagenem wołowym i solą himalajską.
Czasami bywa trudno…
Ostatnie trzy tygodnie nie były dla mnie łatwe. Całkowicie odstawiłem kawę i napoje kofeinowe. O szczegółach przeczytacie w kolejnym artykule.
Dodatkowo podjąłem się kolejnego wyzwania – miałem w planie 7 dniowy post. Niestety wytrzymałem tylko 4 dni. Nie jadłem nic, piłem tylko wodę. Jestem przekonany, że taki post świetnie wpływa na nasz organizm. Oczyszcza z toksyn, pozytywnie działa na odbudowę nowych komórek. Mam jednak wrażenie, że wybrałem zły okres. Był to trzeci tydzień kofeinowego detoksu. Czułem nagły przypływ energii, ćwiczyłem siłowo jak szalony. Jednak dość szybko dopadła mnie utrata sił. Musiałem więc coś zjeść, aby móc normalnie pracować i funkcjonować. Pomogło. Przez kolejne dni czułem się dobrze, ale później znowu spotkałem się z kolejnym spadkiem energii. Doszedłem do wniosku, że wybrałem dość kiepski okres na post. Spróbuję raz jeszcze w bardziej sprzyjających okolicznościach.
W sierpniu obchodziłem też urodziny. Przyszli goście, była impreza, a mama upiekła moje ulubione ciasto bezowe z kremem czekoladowym. Poczułem jak wracają do mnie wszystkie moje złe nawyki. Zapachy, które wydobywały się z kuchni powodowały u mnie niesamowite wrażenia. Przypomniałem sobie słodkie smaki. Nałóg cukrowy na chwilę wrócił. Walczyłem ile sił, żeby się nie złamać. Miałem ochotę objeść się tym pysznym ciastem. Zapomnieć o wszystkim i rozkoszować się słodkim smakiem. Pragnienie słodyczy towarzyszyło mi przez kilka dni. Mój mózg zaczął wariować. Na szczęście w porę się opamiętałem. Przypomniałem sobie jak wiele pracy kosztowało mnie pokonanie tak długiej drogi i znalezienie się w miejscu, w którym jestem. Nie poddałem się. Nie zjadłem ciasta. I znów poczułem się wolny. Znów poczułem, że mam nad sobą kontrolę. Mogłem być z siebie dumny. To kolejne doświadczenie, które mnie wzmocniło.
Badania…
W zeszłym tygodniu zrobiłem nowe badania krwi. Najważniejszą różnicę zobaczyłem w wynikach testosteronu wolnego i estradiolu. Mam niski poziom testosteronu, ale może być to spowodowane różnymi czynnikami. Osobiście nie odczuwam tego na własnej skórze, wręcz przeciwnie.
Poziom glukozy jest również podwyższony. Nie przejmuję się jednak tym zbytnio, ponieważ mam tak od lat – nawet wtedy kiedy systematycznie robiłem posty i byłem na diecie ketogenicznej.
Standardowo już mam podwyższony poziom cholesterolu. Poziom całkowitego cholesterolu zmniejszył się. Mam wysoki poziom cholesterolu hdl i ldl. Nie uważam tego jednak za problem dla mojego organizmu, a wręcz przeciwnie.
Poziom mocznika i limfocytów jest również zbyt wysoki, jeśli weźmiemy pod uwagę ogólnie przyjęte normy. Jednak mocznik wskazuje na to, że mam dietę wysokobiałkową, a limfocyty, że prawdopodobnie walczyłem z lekką infekcją.
Jestem więc zadowolony z wyników. Ogólnie schudłem około 10 kg. Mam nadzieję, że jest to tylko tłuszcz. W przyszłym miesiącu wykonam badaniem dexa skanem i dowiem się jak wyglądają proporcje składu mojego ciała.
Samopoczucie…
Czuję się bardzo dobrze. Mam stabilny poziom energii. Obecnie nie mam wzlotów ani upadków. Moje samopoczucie jest o wiele lepsze niż kiedy spożywałem węglowodany i piłem kawę. Ustabilizowały mi się również funkcje fizjologiczne. Czasami bywało tak, że na szybko szukałem toalety. Teraz już tego nie ma. Było to dla mnie dziwne, bo nie spożywam błonnika. Mało tego, uważam, że jest on nam kompletnie zbędny. Tak jak węglowodany, co mam nadzieję, udowodni moje wyzwanie.
Jestem bardzo ciekawy, co przyniosą kolejne miesiące. Czy mięso, tłuszcze zwierzęce, woda i sól to wszystko co potrzebne jest człowiekowi do prawidłowego funkcjonowania? Czy aby schudnąć musimy liczyć kalorie, jeść warzywa, zjadać posiłek co 3 godziny? Ja już znam odpowiedzi na te pytania.
Większość ludzi uzależniona jest od jedzenia. Nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez słodyczy, gazowanych napojów, chleba, warzyw i owoców. Jestem z siebie dumny, że w pewien sposób uwolniłem się od nałogów. Rozkoszuję się posiłkiem, traktuję go jako budulec i czystą energię. Złe nawyki zamieniłem na dobre. Potrzeby emocjonalne zaspokajam innymi aktywnościami niż objadanie się. Czerpię z każdego dnia i cieszę się życiem.
Kompletna adaptacja do życia bez węglowodanów może trwać nawet 26 tygodni. Mam więc nadzieję, że będę czuł się jeszcze lepiej niż teraz! Być może dieta karniwora będzie moim stałym sposobem odżywiana się? To się okaże. Za miesiąc podzielę się z Wami kolejnymi wrażeniami.